Kaliszowi

Dobre słowo, dobrą wieść
Radabym wam, bracia, nieść.
Jak skowronek ponad rolę
Wzlatać, śpiewać lepszą dolę
Lepszą dolę, jasne dnie...
Lecz mam w oku łzę.

U tych znanych stojąc bram
Pozdrowienie daję wam.
Pieśń nadziei, uśmiech błogi
Nieść bym rada w wasze progi,
Wzbudzić w sercach bratni dźwięk....
Lecz mam w piersiach jęk.

Na dzień jeden i na noc
Nieść bym chciała cudu moc.
Zimne duchy zapłomienić,
Żywych porwać, słabych zmienić,
Ziarna jutra siać wśród pól...
Lecz mam w sercu ból.

Ach, niejeden bo już rok,
Zamiast słowa dał nam mrok.
I niejedna pieśń nadziei
Zmilkła, zgłuchła wśród zawiei.
Wśród zawiei srogich burz
Kwiat niejeden zwiądł nam już!

W głuchą ciszę leci głos,
Ni go łąka pełna ros,
Ni waszego zagon żyta
Szumem głosów nie odwita.
Ziemia w ciężkim leży śnie
I nie obudzi się

Gorzką falą płynie czas,
Jedna chwila zbliża nas...
Ledwo dłoń wyciągam zdołam,
Ledwo: Szczęść wam bóg! - zawołam,
Już nas rozniósł wicher zły,
Już zakryły mgły...

Tak tułaczej łodzi bieg
O rodzinny trąci brzeg...
Lecz wśród nocy i wśród ciszy
Nikt żeglarza nie posłyszy,
Gdy pozdrawia ziemię swą
Krzykiem - albo łzą.